wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 2

Skąpany w świetle wschodzącego słońca sad był przepiękny !. Zielony, błyszczący poranną rosą, naprawdę ogromny. Uginające się pod ciężarem jabłek drzewa ciągnęły się aż po horyzont we wszystkie cztery stronę świata. Zapach świeżych dojrzałych owoców kusił niesamowicie, dlatego sięgnęłam po najbardziej zaczerwienione jabłuszko i się w nie wgryzłam.

-Skarbie.... wstawaj - zawołała mama - za dwie godziny mamy samolot a za czterdzieści pięć minut musimy wyjechać z domu Ness - powiedziała , a ja zsunęłam się powoli z łóżka i powędrowałam do łazienki.Byłam trochę zdenerwowana, że moja ukochana mama przerwała mi sen no ale cóż zdarza  się.Warknęłam i poszłam wziąć szybki prysznic.Zajęło mi to dokładnie pięć minut.Gdy nałożyłam na siebie świeże ubrania zabrałam się za makijaż, w końcu muszę jakoś wyglądać w tym cholernym Chicago.Puder i błyszczyk same się nie nałożą, a no i jeszcze tusz do rzęs.
-Ness! Co ty tam tak długo robisz?! Siedzisz w tej łazience już od 15 minut! – niecierpliwiła się moja mama. 
-Oj no poczekaj jeszcze moment! – odkrzyknęłam jej.Poprawiłam rzęsy i zbiegłam jak szalona po schodach do kuchni.Na stole czekały już na mnie pospolite grzanki z dżemem,które przyrządzała mi każdego ranka.Wiem, że to proste danie, ale kocham je, przypomina mi dzieciństwo.Kiedy skończyłam posiłek pobiegłam do salonu i włączyłam telewizor chciałam posłuchać muzyki przed wyjazdem i się uspokoić. Po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju.
-Co ty robisz ? - zapytała z zaciekawieniem mama.
-Rozmyślam nad cym co będzie dalej, czy poznam nowych przyjaciół.
-Kochanie nie martw się o to jesteś wspaniałą dziewczyną i na pewno wiele osób Cię polubi.Umiesz rozśmieszyć i jesteś jedyna w swoim rodzaju.Po prostu zachowuj się tak jak zawsze i bądź sobą.
-Jesteś kochana - Odpowiedziałam ze łzami w moich błękitnych jak ocean oczach.
-Dobra pora już wyjeżdżać nie mam zamiaru się spóźnić na samolot.
-Mamo nie martw się na pewno zdążymy.Uśmiechnęłam  się i podreptałam w stronę przedpokoju.Ubrałam trampki i zarzuciłam na siebie czerwoną bluzę.Gdy wyszłam zaczęłam pakować w raz z moją rodzicielką walizki do samochodu.Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za biodra i przytula.Nie spodziewałam się tego to był Christian.
-Jezu jak się cieszę, że Cię widzę ! - wykrzyczałam te słowa jak najgłośniej umiałam.
-Głośniej się nie da - Zaczął się śmiać a ja dołączyłam do niego.
-Musiałem się z tobą pożegnać, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a ja nie wybaczył bym sobie tego gdy by mnie tu nie było w tej chwili.
-Jesteś taki słodki.Myślałam o tobie cały czas.Będę za tobą tęsknić jak nie wiem co.To ty zawsze mnie pocieszałeś w trudnych chwilach i byłeś przy mnie i nigdy mnie nie zostawiłeś.Zawszę będę Cię Kochać i dzwonić  do ciebie cały czas.
-Uwielbiam słyszeć twój głos - zachichotałam i na pożegnanie musnęłam go w policzek i przytuliłam jak najmocniej mogłam.
-Zapomniałabym, pamiętaj że w wakacje będę na ciebie czekała i mam nadzieję, że się spotkamy.
-Mała też mam taką nadzieję.A teraz już jedź bo się spóźnicie na samolot.Pamiętaj Kocham Cię!
-Ja Ciebie też.
-Do widzenia Panno Maxwell.
-Do widzenia Christianie.
Nagle mama ruszyła.Poczułam się smutno i chciało mi się płakać,w końcu spędziłam tu całe życie, a teraz muszę opuścić mój dom i przyjaciół.Nigdy tego nie zapomnę tego miejsca i wielu osób.
Nie miałam zamiaru myśleć, chciałam się odłączyć od tego świata.Pomogły mi w tym moje słuchawki i muzyka, które zawsze miałam przy sobie na wszelki wypadek.Tak się wsłuchałam, że spałam jak zabita.Gdy dotarłyśmy na lotnisko,mama próbowała mnie obudzić, zajęło jej to pięć minut.Nie dziwię się , jestem bardzo wielkim śpiochem.Dobra koniec tej historii ze spaniem.
Gdy wyszłyśmy z wozu zaniemówiłam, wokół mnie było tyle ogromnych maszyn.
-Łał! Łał! Łał!
 Ale to wszystko jest wielkie, jeszcze nigdy nie widziałam samolotów z bliska.Otworzyłam szeroko oczy i usta.
-Córeczko, na pewno jeszcze nie raz  spotkasz  się z takim czymś.Ten transport jest bardzo popularny.
-Haha to to wiem, ale nigdy nie latałam samolotem.Więc wiesz dla mnie to nowość - Zachichotałam i podążyłyśmy w stronę odprawy bagażowej.Trochę dużo ludzi tam było więc musiałam postać przez pewien czas w kolejce.Następnie przeszłyśmy przez bramkę bezpieczeństwa i poszłyśmy w stronę poczekalni, gdzie czekałyśmy aż ktoś nas zawoła, że samolot jest gotowy i możemy wchodzić na pokład.Kiedy pewien mężczyzna dał nam znak, że wszystko jest gotowe weszłyśmy do środka i zajęłyśmy sobie miejsca.Oczywiście ja usiadłam przy oknie.Chciałam podziwiać widoki i stwierdzić czy wszystko jest takie małe jak mówili moi znajomi.Nie mylili się a ja byłam tak wpatrzona, że na wet nie zauważyłam , że jesteśmy już w Chicago.
-Ale tu jest pięknie, nie spodziewałam się, że tak zareaguje na to miejsce- wyszeptałam do mamy ze zdziwieniem na twarzy.W końcu jeszcze wczoraj nienawidziłam całego świata a tu taka niespodzianka.
-Skarbie cieszę się, że Ci się tu podoba.To dla mnie na prawdę ważne.Bo nie chciałabym ciągle się z tobą kłócić i wysłuchiwać, że masz dosyć tego miejsca.
-Jestem z ciebie dumna, że tak szybko przyjęłaś to wszystko do wiadomości.
-Mamo nie bądź  wszystkiego taka pewna - Zrobiłam surową minę i zaczęłam się śmiać jak nigdy dotąd.Oczywiście ona także zaczęła się śmiać, lecz po chwili znowu spoważniała  i kazała mi się uspokoić.
-Ness! - trochę spokojniej bo zaraz nas jeszcze zamkną za zakłócanie porządku i brak kultury.
-Oj tam, oj tam chociaż było by co wspominać.Dwie kobiety,które nie umieją się zachować na lotnisku.Nowość.
-Każdy by z tego się później śmiał.No powiedz coś, czy to nie jest zabawne?.
-No dobra, zgadzam się z tym, ale wiesz to nasz pierwszy dzień w Chicago i na sam początek kłopoty ?. Dobry początek by się zapowiadał w naszym życiu. A teraz poważnie Ness.Chodź pójdziemy wziąć walizki.Bo Janny i jej dzieci czekają na nas przed lotniskiem, a ja nie chcę, żeby to wszystko się tak dłużyło.
-Już się nie mogę doczekać, aż ją zobaczę!. Nie widziałyśmy się odkąd skończyłyśmy studia.Chyba ją zaduszę na śmierć jak zacznę ją przytulać.
-Od razu dusić?
 To kolejne kłopoty na nas czekają - Uśmiechnęłam się.Lecz zaraz coś mi odwaliło i zaczęłam na nią krzyczeć.Nie raz mam takie odpały, ale tym razem to przez strach.
-Mamo!!!
 Po co mi to wszystko mówisz.Wiesz jak ja się stresuje.Oni tam na nas czekają a ja nawet ich nie znam.Nie mam pojęcia jak mam się zachować. A ty mi wyjeżdżasz tutaj o twojej przyjaciółce i jej dzieciach.
-Młoda damo jak ty się do mnie wyrażasz!! - Krzyknęła na mnie moja rodzicielka i zrobiła surową minę.
-Przepraszam, ale ja naprawdę się stresuje, wiesz ,że nieraz zachowuje się tak gdy czegoś się boje,ale na szczęście to zdarza się bardzo rzadko.Wyszczerzyłam moje śliczne ząbki.
-Kochanie wszystko będzie dobrze Janny jest bardzo miłą i zabawną kobietą .Jej dzieci z pewnością też.
-No mam taką nadzieję-Odparłam i podążyłyśmy w stronę wyjścia.
Zdziwiłam się bo Alexa i Lilly tam nie było, tylko ich mama.Ciekawe dlaczego ?
Może nie chcieli mnie poznać ? 
Nie to raczej nie może być to, pewnie coś im wypadło.Mam taką nadzieję bo nie chcę zostać sama  w tym wielkim mieście.Przeraziłam się trochę bo to nowe otoczenie.
 

4 komentarze:

  1. Obiecałam ,że tu zajrzę ,więc zajrzałam. Zauważyłam ,że zmieniłaś wystrój bloga i dopracowałaś bohaterów oraz pierwszy rozdział. Zmiany pozytywne, ale sądzę ,że czeka cię jeszcze wiele pracy.
    Co do rozdziału to nie jest źle, ale musisz wiedzieć ,że na prawdę irytuje mnie kropka po pytajniku. Sama tak robię ,rozmawiając z przyjaciółmi, ale uważam ,że skoro piszesz opowiadanie i chcesz ,żeby było jak najlepsze, to powinnaś zachować jakieś zasady.
    Życzę powodzenia i z przyjemnością ogłaszam ,że możesz spodziewać się mojej kolejnej wizyty. ; )
    [ you-are-my-hallelujah.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z panią powyżej :) A poza tym nie jest źle. Ale błędów ortograficznych nie widzę :)
    Idę do trójeczki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniały *_*
    idę czytać dalej :*

    OdpowiedzUsuń